wtorek, 27 marca 2012

Lekko (Maya x Aiji)

Kiedyś, a właściwie nie tak dawno miałem dziewczyne. Uwielbiała ona czytać, pisać i oglądać yaoi. W jej opowiadaniach chodziło głównie o seks. Tylko to w sumie się tam liczyło. Ja we własnych, nie zwracam uwagi na takie rzeczy. Staram się bardziej skierować na uczucia, ponieważ one są dla mnie najważniejsze. To opowiadanie o liderach zespołu LM.C uwielbiam ten zespół i dlatego pewnego pięknego dnia, postanowiłem przepisać swoje wyobrażenia do komputera...
___
Ten dzień zapowiadał się znakomicie. Nie dość, że spadł śnieg tej zimy to w dodatku złote słońce odbijało się o biały puch powodując, że wszystko stawało się jaśniejsze. Błękitne niebo i prawdziwa, cudowna zima. Wszyscy ubrani w kolorowe kurteczki biegali po ulicach miasta robiąc poranne zakupy aby móc później zasiąść z rodziną do wspólnego obiadu.

-Maya ? Śpisz jeszcze ? – wrzasnął Aiji zamykając drzwi. – Już dawno zdążyłem zrobić tyle rzeczy, a ty leniuchujesz.
-Dzień dobry. Co takiego zrobiłeś ? – uśmiechnął się różowowłosy wstając z łóżka razem z kołdrą.
-Posprzątałem tutaj, poszedłem po śniadanko i.. – przerwał nagle.
-Co ?
-Zapomniałem…
-O czym znowu ?
-Nie zabrałem portfela ! – krzyknął przerażony po czym wybiegł z mieszkania jak najprędzej.  Zmieszany Maya zabrał zakupy kolegi i zaniósł je do kuchni.
-Ah ten Aiji jak zwykle zakręcony. – mówił do siebie wstawiając wode na kawe. Rozpakował produkty i zabrał się za robienie śniadania. Pozostawiając wszystko jak leżało, zabrał jedzenie i usiadł przed telewizorem. Wokalista uwielbiał kiedy mógł słuchać własnych utworów w telewizji dlatego zawsze włączał kanał muzyczny i z niecierpliwością czekał. Gdzie ten Aiji – pomyślał wyglądając przez okno. Aiji akurat jakby przez przypadek uciekał przed tłumem fanek. Rozbawiony Maya w samych bokserkach pobiegł mu na pomoc.
-Maya ! Do domu! – ostrzegał ciemnowłosy.
-Ale drzwi są otwarte, pospiesz się ! – odpowiedział.
Gitarzysta czym prędzej wparował na korytarz, a drugi zatrzasnął za nim drzwi. Niedługo potem zakluczyli się w mieszkaniu na cztery spusty.
-Co do cholery ?! – Przecież nigdy tak źle nie było ! – wyraźnie niezadowolony Aiji zamartwiał się tym zdarzeniem. Nie lubił takich momentów i unikał ich na wszelkie różne, możliwe (a czasem i niemożliwe) sposoby.
-Hahaha! – roześmiał się drugi.
-Co Cie tak bawi ?
-Nie wiedziałem, że umiesz tak szybko biegać.
-No.. ja też nie wiedziałem.
Obaj podeszli do okna aby sprawdzić czy fanki odeszły. Cóż więc miałyby robić pod ich blokiem, skoro obaj zwiali ?
-A portfel masz ?
-Mam, mam.
Usiedli wygodnie na kanapie akurat w tym czasie co zaczął się ich nowy numer.
-Zobacz Aiji ! Nasza piosenka ! Ah hah aa hah ! – krzyknął Maya po czym zaczął tańczyć i śpiewać jak na teledysku. - Pamiętam jak go nagrywaliśmy. To był chyba najgorszy dzień jaki mi się przydarzył.
-Dlaczego ?
-Nie pamiętasz ? Nie dowieźli moich ulubionych bułek, a sam wiesz że bez dobrego śniadania nie umiem funkcjonować. Aa..właśnie tam ci coś przygotowałem. Smacznego.
-Dzięki. Maya..
-Hmm ?
-Spoko masz bokserki. – zażartował przyjaciel. Drugi zaś zrobił głupią minę po czym ulotnił się z salonu do garderoby. Włożył pierwsze lepsze ciuchy z brzegu bo w końcu i tak dziś nigdzie nie pójdzie i wrócił dokończyć kawe. Chodziły mu po głowie myśli dotyczące napisania np. jakiejś nowej piosenki, ale to miał być dzień wolny. Nic oprócz muzyki go nie interesowało więc co miałby robić ? Cóż.. chyba będzie nudno.  Nagle rozległ się dzwonek. Maya podszedł do drzwi i zajrzał w dziurkę by dowiedzieć się kto przyszedł. Widok tej osoby spowodował wyraźny wzrost pulsu i ciśnienia, a co najlepsze w jednej chwili cały zbladł i zamarzł.
-Mama ?! A co tutaj robisz ? – spytał drżącym głosem kobietę. Ta zaś spojrzała na niego pogardliwym wzrokiem i pchnęła w niego płaszczem. Bez słowa rozgościła się, a Aiji prawie nie zapakował się w lodówce.
-Dawno nas nie odwiedziłeś synku. – oznajmiła groźnie. Jesteś aż tak zapracowany ? Dlaczego więc zastałam cie w domu ?
-B b bo dzisiaj mam wolne.
-Ciekawe. – mruknęła rozglądając się po mieszkaniu jakby czegoś szukała. Nie miała ona pojęcia, że jej syn jednak nie mieszka sam. Obdarowywała go ogromnym zaufaniem ale on i tak bał się powiedzieć. Gitarzysta musiał więc chować się, by go nie zobaczyła, a co najgorsze żeby nic nie podejrzewała. Mieszkanie było dość duże lecz na szczęście, ogromne szafy Masahito na jego sporą ilość ubrań, okazały się znakomitym miejscem kryjówki. Mizui (bo tak naprawdę ma na imię Aiji) nie miał zamiaru całego dnia spędzić wśród butów, kurtek i spodni różowowłosego przyjaciela. Słuchał uważnie gdzie jest i co mówi starsza kobieta.
-Masahito, zastanawiam się co zaczyna się z tobą dziać, że zaczynasz farbować włosy na różowo. Nie jesteś już tak młody jak kiedyś. Nie myślisz żeby trochę spoważnieć ? Mizui – ciągnęła dalej - Jak go znam jest rozsądniejszy od ciebie.
-Ale to jego pomysł. – bąknął syn prowadząc matke do kuchni. – Co się stało, że dziś mnie odwiedziłaś ? – szczerze wcale go to nie interesowało.. no może troszkę, ale chciał bardziej ciągnąć rozmowę by nie nastała cisza przez którą mogłoby wszystko się wydać. Kobieta uśmiechnęła się do niego po czym wzięła łyk herbaty, którą zrobił jej niedawno. Wyraz jej twarzy jednak szybko zmienił się kiedy tylko usłyszała szelest. Telewizor jednak posłużył wokaliście za wymówkę, skąd biorą się te odgłosy. Panowała dość nietypowa atmosfera. Matka wydawała się być dzisiaj w nienajlepszym humorze, a on błagał żeby już wyszła.
Maya błagam cię wywal ją stąd – tylko te słowa chodziły zduszonemu Aiji’emu po głowie. Najchętniej rozwaliłby tę całą szafę, a matkę przyjaciela wyrzucił przez okno. – Czemu on jej po prostu nie powie ? Nie wierze, że od razu posądziłaby go o homoseksualizm. No nie wierze.. – Biedny jednak nie wyszedłby z szafy bo wie doskonale jak bardzo zależy Mayi na tym by nikt się nie dowiedział. Obaj właściwie uwielbiali tajemnice, w sumie to kto ich nie lubi ?
Starsza pani zaczęła rozglądać się po mieszkaniu syna.
-Mamo ? Szukasz czegoś może ? – spytał troskliwie przysuwając się powoli do szafy, w której siedział Aiji. – Podaj mi jej płaszcz. – szepnął do kolegi.
Ten zaś cicho wręczył mu to czego chciał i przesunął się chowając przy tym i wstrzymując oddech.
-Tutaj jest. Dziękuję. – uśmiechnęła się matka po czym ubrała płaszcz i buty.
-Już idziesz ? Zostań jeszcze. – zaproponował różowy głośno, żartobliwie by kolega usłyszał. Mizui nie wytrzymując już kopnął szafe. Maya w tym czasie roześmiał się głośno. Wiedział, że matka nic nie podejrzewa i z pewnością nie będzie chciała zostać dłużej. Podał więc jej torebkę, otworzył drzwi i odprowadził na dół.
-Nareszcie ! – wrzasnął ciemnowłosy wypychając się z szafy.
-Z czego się cieszysz ? – spytał rozradowany wokalista.
-Kiedy siedziałem w twojej szafie i co prawda z marnym światłem, ale przyglądałem się twoim ubraniom i butom, a wierz mi, że ich zapach był zabójczy całe życie przeleciało mi przed oczami i wiesz co ?
-Co.
-Twoja mama jest dziwna! –wykrzyknął ciemnowłosy.
-Jakbym sam tego nie wiedział !
-Noo taak... Czemu była tak krótko ? – zaciekawił się.
-Wiesz, idąc tu nastawiła się na to, że nie zastanie mnie w domu i nie miała zbyt wiele czasu. Moja mama lubi chodzić po sklepach, a mnie odwiedza tak rzadko, że pewnie nie zobaczymy jej tu przez długi, długi czas. – tłumaczył Maya układając rzeczy w pokoju.
-Zastanawiam się czy nie lepiej byłoby powiedzieć jej prawdę. A co jeśli zaliczymy wpadkę i się wyda ?
-Jaką wpadkę ?! Co masz na myśli ? – Maya natomiast na myśli miał tyko jedną słysząc „wpadka”.
-Że np. znów cie odwiedzi, a drzwi otworze jej ja głuptasie.
-Nie ! Nie chce żeby wiedziała. Gdzie tu zabawa ? Po za tym… no jak to wygląda ?
-Okej. Niech będzie jak chcesz, ale potem nie mów, że nie ostrzegałem.
-Dobrze. Będę płakał. – powiedział ironicznie po czym schował się w swoim pokoju. Rozejrzał się po nim i wskoczył na łóżko. Aiji, Aiji, Aiji – pomyślał.
Mizui tymczasem zajął się ponownym sprzątaniem. Ten to zawsze nabrudzi. – mruczał. – Po co ja tu w ogóle jestem ? – Tak. To było dobre pytanie. Maya bardzo chciał mieć towarzystwo. Dziwne, że gitarzysta zgodził się na to. Może zgodził się bo miał powód?
Szczerze mówiąc Aiji nigdy się nad tym nie zastanawiał, a kiedy Maya zaproponował by zamieszkał z nim ten nie zastanawiał się tylko od razu się zgodził. Tak – kochał go. Kochał go już od dawna licząc na to, że minie ale z biegiem czasu kochał go coraz bardziej. Widując go codziennie, ciągle z nim rozmawiając doszedł do wniosku, że jest dobry. Jest naprawdę dobry, a już na pewno na tyle by spędzić z nim jak to się mówi – resztę życia.

-Dawno nie spędziłem całego dnia w domu. – uśmiechnął się różowy spoglądając na przyjaciela.
-Tak, ja też. Tego chyba było nam trzeba. – odpowiedział. Jego wyraz twarzy był nieco zasmucony. Czuł się szczęśliwy, ale to co w nim siedziało sprawiało, że nie mógł się cieszyć do końca.
-Aiji.
-Hm ?
-Bo wiesz…dziś po wizycie mojej matki i po tym co powiedziałeś chyba faktycznie powinienem jej powiedzieć.
-Nie musisz jeśli nie chcesz.
-Tak, wiem ale ona spytałaby mnie dlaczego, a nie wiem co odpowiedzieć.
Aiji uśmiechnął się lekko z nadzieją.
-Prawdę.
Ich serca zaczęły bić mocniej. Obaj byli zdenerwowani. Krótko mówiąc czuli się niezbyt komfortowo.
-Aiji. – ponownie zaczął różowy. – Przepraszam Cię. – rozpłakał się.
Przyjaciel zamknął oczy i przysunął się.
-Prawda jest taka, że… – zapłakany wokalista przykleił się do czarnowłosego mocząc mu rękaw i trzęsąc się. Ten objął go.
-Maya, daj spokój. Nie musisz płakać.
-Ale ja wszystko zepsułem ! Całą naszą przyjaźń ! To wszystko moja wina ! Nie powinienem prosić Cię o zamieszkanie ze mną. Chciałem tylko… mieć Cię przy sobie.. nic więcej.
-A myślisz dlaczego ja się zgodziłem ? Jeśli byłbyś dla mnie tylko przyjacielem nadal mieszkałbym u siebie. Zależy mi na tobie. Zależy mi jak na nikim innym. Przestań beczeć.
Zmieszany wokalista uciekł do łazienki. Umył sobie twarz i ręce. „To niemożliwe, to nieprawda”
Aiji stał w oknie obserwując światełka i migające reklamy. Lubił ten widok, ale za nim był widok jeszcze piękniejszy – Maya – ten, którego tak bardzo kochał. Zbliżyli się do siebie powoli dotykając lekko swoich ust. Obaj wiedzieli, że w końcu nadszedł ten dzień, w którym zaczną być szczęśliwi.

wtorek, 13 marca 2012

Zostań wiecznie

-Spójrz, spójrz jak zniszczyło cię życie, jak działają na ciebie ludzie, jak zabija cię powietrze, którym oddychasz. Powoli od środka. Jesteś tego nieświadomy. Nikt nie jest, niestety. Dlaczego, gdy byłeś już na dobrej drodze nagle zawracasz i ponownie dokonując wyboru wybierasz tę złą. Tak dobrze ci szło. - słowa Nekito podziałały na mnie dołująco. Z resztą, rozmowy z nim zawsze kończyły się tak, że krew spływała w dół z moich rąk, a ja przecierając ją wyrzucałem zakrwawione chusteczki do kosza wyjąc z bólu, tak zajebistego bólu jaki nikt jeszcze nie czuł. Łzy jedna po drugiej moczyły mi podłogę w łazience. Niema nikogo kto mógłby mi pomóc, bo przecież nikt o tym nie wie. Po co ja to robię ? Jestem zmuszony sam przed sobą przyznać: Jestem tchórzem, cholernym tchórzem. Za każdą raną mam nadzieje, że to będzie ta, która mnie zabije.
-Naprawdę tego chcesz ? - spytał ciemnowłosy stojąc przede mną ze spuszczoną głową. Stałem wpatrzony w jego przepiękne włosy i nie wiedziałem co odpowiedzieć. - Nie zostawiaj mnie Hitoshi.
-Nie zostawię cię. - odpowiedziałem wtulając się w niego. Z zamkniętymi oczami przysłuchiwałem się dokładnie jego oddechowi.
Kropelki deszczu pukają w jego okno, jakby chciały nas obudzić lecz oboje broniliśmy się od utraty snu. Boimy się rzeczywistości.
Będąc z nim tak blisko jak jeszcze z nikim nie byłem, ból nie sprawiał mi już przyjemności. Właściwie nigdy tak nie było.
Nikogo nigdy nie kochałam i nikt nigdy nie kochał mnie. zawsze byłem sam. Każdego ranka budząc się nie miałem po co wstawać z łóżka. Poranny prysznic, kawa, śniadanie. Wychodzę z mieszkania od razu na zajęcia. Po drodze mijam mój ulubiony sklep. Kupuję coś słodkiego i idę dalej. Widzę uśmiechnięte twarze moich uczniów. Wiem jak wielką radość sprawia im gra na gitarze. Sam kiedyś się tak czułem. Kiedyś ona była dla mnie, a ja byłem dla niej.
-Widzę nową bliznę. - oznajmił Nekito nieprzyjemnym głosem.
-Skąd wiesz?
-Widzę. Zawsze wiem kiedy znów to robiłeś. Boli mnie tak samo jak Ciebie. Nie tnij się już, nie mogę na to patrzeć.
-Przecież tobie i tak nie zależy.
-Gdyby mi nie zależało nic bym nie mówił! - krzyknął spoglądając na mnie morderczym wzrokiem. - Ty nic nie rozumiesz ?! Czy ty naprawdę kurwa nic nie rozumiesz ?! Ja Cię kocham ! - wrzasnął spoglądając w moje zapłakane oczy. - Tak zajebiście Cię kocham ! - powtórzył przyciągając mnie mocno do siebie. - A ty mnie tak ranisz kiedy się krzywdzisz.
-Kochasz mnie z litości ?
-Nie, kocham Cię...bo Cię kocham. Po prostu. - przez to zacząłem jeszcze bardziej płakać. Powstrzymywałem się, ale to przerastało mnie.
-Ja Ciebie też. Bardzo Cię kocham. - szepnąłem do jego ucha nie próbując się oddalić choć o centymetr.
Kiedy w końcu w moim życiu coś się zmieniło na lepsze, nie dociera to do mnie. Czy to dziwne ? Serce bije mocno, a oddech staje się ciężki i płytki. Drżę przy Tobie, nie wiem czy płacze z żalu, czy ze szczęścia, nie wiem co jest silniejsze. Boje się, że kiedyś mnie zostawisz i znów będę sam tak jak kiedyś, ponownie będę cierpiał. Pozwolisz mi na to ? Pewnie, że pozwolisz bo odejdziesz ze smutnym spojrzeniem, a ja tymczasem znów będę wgryzał się we własną kanapę by powstrzymać sie od krzyku.
-Kochanie, nie płacz już. - mówisz do mnie lecz nie mam zamiaru posłuchać. - Hitoshi. - błagającym głosem prosił chłopak. Z każdym jego słowem wtulałem się w niego coraz bardziej. Bardzo go potrzebowałem, jego obecności, jego słów.
Starając się w końcu uspokoić, poszedłem do łazienki. Umyłem starannie twarz po czym wróciłem.
-Już dobrze ? - zapytał zmieszany niebieskooki.
-Tak, chyba tak. - odpowiedziałem nieobecny.
-Mogę coś dla ciebie zrobić ?
Zbliżyłem się do niego po czym chwyciłem jego ręce. Chęć płaczu znów mnie dopadła lecz zanim zacząłem ponownie płakać zdążyłem wydusić z siebie tylko: Zostań wiecznie.

niedziela, 4 marca 2012

Yon

Gdy siadasz na moich kolanach wtulając się, a ja przysuwam głowę i wsłuchując się w bicie Twojego serca, zastanawiam się, jakby to było gdybyś była moja.
Kocham co dzień rano spoglądać w te zielone, zaspane oczy. Przeciągasz się i tak zabawnie wkurzasz na mnie bo karze Ci wstać. Przez ogromny bałagan w pokoju nie mogę się odnaleźć, a Ty bez problemu szykujesz sobie rzeczy, które dziś zakładasz.
Wyglądam przez okno i widzę jak zatracasz się w muzyce, której bez przerwy słuchasz. Czasami denerwuje mnie to, że przez słuchawki w uszach nie słyszysz co mówię. Pamiętam - kiedyś byłyśmy nad jeziorem. Mimo, że dzień był pochmurny i zimny Ty fascynowałaś się wszystkim co jest dookoła. Siedząc na ławce nad brzegiem, bacznie obserwowałam każdy Twój ruch, wsłuchiwałam się w każde Twoje słowo. Nic nie zauważyłaś, prawda ?
Wieczorem, kiedy jesteśmy razem w pokoju, zawsze kładziesz się na łóżko. Nie raz odrabiasz zadanie domowe, czasem po prostu rozmawiasz. Wiem, że uwielbiasz jak pisze długopisem po Twoim ciele. Równie jak ja lubisz się przytulać. Przytulam Cie wiele razy w ciągu dnia. Kiedy jesteś tak blisko, mam ochotę po prostu Cie pocałować.
Gdy ponownie wygłupiamy się, powoli zbliżam usta do Twojego brzucha. Z każdym centymetrem, coraz bardziej czujesz mój oddech na ciele. Cała powierzchnia moich ust znajduje się na Twojej skórze, aż w końcu rozchylam wargi i ostrożnie dotykam językiem. Ciepła ślina pozostaje na brzuchu - stygnie. Pozwalasz mi na to..gdybyś tylko pozwoliła mi na więcej.
Moje marzenia, że kiedyś uda mi się mieć Cie przy sobie, są prawie niewidoczne.
To była niedziela - najgorsza niedziela, najgorszego weekendu. Chciałam odwiedzić Cie dosłownie na chwilę pod pretekstem zadania z matematyki. Nie widziałam Cie cały tydzień - tęskniłam, cholernie tęskniłam za Twoim uśmiechem, za każdym zdaniem które wypowiadasz. Było już ciemno. Po kolacji zgasiłaś światła. Stałyśmy na środku ciemnego pokoju wtulone w siebie. Właśnie w takich chwilach mam ochotę płakać. Usiadłam przy stoliku z gorącą herbatą - Ty zapaliłaś świeczkę i położyłaś ją tuż przede mną. Tylko ja, Ty i ta świeczka pomiędzy nami. Nie wiem dlaczego to zrobiłaś, ale znowu dajesz mi nadzieję. Z każdą chwilą kiedy pomyśle, że nigdy mnie nie pokochasz mam ochotę wyrwać sobie serce i podstawić pod jego drzwi z czarną karteczką.
Kiedy zaczynasz się uśmiechać na jego widok, kiedy po prostu o nim pomyślisz, kiedy z nim rozmawiasz. Nie, nie jestem zła..tylko...
sama nie wiem. Jest mi przykro ? Uczucia mają to do siebie, że nie da ich sie tak po prostu opisać. Nie ma takich słów i prawdopodobnie nigdy ich nie będzie.
Ciągle mi powtarzasz, że chcesz mieć chłopaka, że chcesz być szczęśliwa, ale kto da Ci więcej miłości niż ja ? Kto byłby gotów na takie poświęcenie ? Bycie z Tobą to wyzwanie - ja wiem i jestem na to gotowa, ale nawet nie dasz mi szansy.
Tego wieczora kiedy wszyscy bawili się, a Ty stałaś w kącie. Patrzyłaś na niego z daleka. Wtedy, kiedy szepnęłam Ci do ucha - dwa słowa zniszczyły wszystko. Całą naszą przyjaźń ? Nigdy nie chciałam być Twoją przyjaciółką, od zawsze chciałam być kimś więcej.
Mimo, że ciągle dawałaś mi do zrozumienia to nic nie dało. Stało się tak po prostu..
Dziś unikasz mnie jak ognia, nie odzywasz się, jakbym nie istniała.
Moja miłość do Ciebie zawsze pozostanie gdzieś w głębi serca, ale czasem życie daje nam nadzieje, a potem rani i karze iść dalej.

Pierwsze jakie odważe się opublikować ^ Masahito x Haru

Każde opowiadanie, które zaczynam pisać jest poprawiane 5483209680 razy. To napisałem z trzy miesiące temu i wyglądało przeróżnie. Oto ostateczna wersja.

Masahito - zaczepiał ciężko oddychający Haru popijając herbatę. - Masahito.
-Co? - odezwał się niechętnie chłopak przerywając sobie gre.
-Myślałeś kiedyś może żeby..
-Co? - powtórzył.
-No nie wiem..
-Jak nie wiesz to sie nie odzywaj.
-Nie. Chodzi o to, że okropny tu syf.
-Syf to ty masz w domu.
-Odkąd mieszkam z tobą to prawda. Mógłbyś sie ruszyć ? - zaproponował blondyn wskazując na śmieci na dywanie. Rudy wcześniej siedząc na prawej nodze, zmienił ją i oparł cały ciężar ciała.
-Już. Zadowolony ?
-Bardzo zabawne. Naprawdę, lubisz mnie denerwować.
-Taak, kocham wręcz. Zdenerwowany gej jest ostrzejszy w łóżku. Kto dziś jest tym szczęśliwcem ? - Haru na to pytanie miał tylko jedną odpowiedź, ale powstrzymując sie od odpowiedzi spojrzał zabójczym wzrokiem na drugiego po czym powiedział:
-Nie nabijaj sie.
-Nie nabijam sie. Stwierdzam fakt.
-Włóż sobie ten fakt w dupe i idź w końcu wyrzuć te śmieci.
Rudy bez słowa wyszedł z mieszkania trzymając szary worek pełen odpadków. Włosy przykrywały mu czarne jak węgielki oczy, przez co jego widoczność była ograniczona.
-W dupe.. - mruczał pod nosem szukając kosza pod blokiem. - Sam niech sobie coś włoży w dupe..

Na dworze było już ciemno, światła oświetlały tylko ulice. Wszyscy schowali sie w swoich mieszkaniach i grzali się przed telewizorem zapewne z czymś smacznym do jedzenia. Masahito spacerował wkoło swojego bloku powtarzając słowa Haru. Po krótkiej chwili usłyszał za sobą czyjeś kroki. Oddychał głęboko i spokojnie. Zamknął oczy. Osoba będąca za nim, stanęła dokładnie naprzeciwko przysuwając sie lekko.
-Już dobrze, to tylko ja. - szepnął Haru oddając przyjacielowi głęboki, namiętny pocałunek. Jak zwykle zniechęcony rudy, tym razem dał się ponieść przyjemności. Nie mówiąc już do siebie ani słowa, wrócili na góre.
Haru natychmiast uciekł pod prysznic. Masahito tymczasem stał jak wryty przy oknie wpatrzony w latarnie. Nie dopuszczając do siebie co się stało przed chwilą, przytulał sie do szyby. Emocje rzucały nim po całym pomieszczeniu. Przecierał sobie twarz, ciągnął za włosy. Silne uczucie złości, rozpaczy, miłości ? Czy można sie zakochać po jednym pocałunku ? W życiu wszystko jest możliwe, jeśli mówimy o uczuciach. W jednej sekundzie jesteśmy w stanie się zakochać, a czasem pare lat cierpieć. Czasem miłość przychodzi z czasem, a jeszcze inaczej. po prostu zapominamy, że jesteśmy zakochani.

-Śpisz ? - spytał półszeptem rudzielec wdrapując się do jego pokoju. Haru bał się cokolwiek powiedzieć. Myślał, że tamten jest na niego wściekły. Zastanawiało go jednak dlaczego przyszedł.
-Haru..prosze odezwij się.
-Ale ty..
-Nie jestem zły. - przerwał mu.
-Nie ? - wysunął głowę spod kołdry.
-Dlaczego płaczesz ?
-A jeśli ci powiem i będzie jeszcze gorzej ?
Czarnooki doskonale wiedział o co chodziło, jednak chciał usłyszeć odpowiedź blondynka, dlatego szczerym uśmiechem dał mu to do zrozumienia.
-Obiecuje, że nie. - oznajmił i odwzajemnił wcześniejszy pocałunek kolegi wślizgując mu się do łóżka. Wtulił się w niego, nie mając zamiaru przestać całować.
Jednoosobowe łóżko Haru okazało się oczywiście zbyt małe na nich dwóch zwłaszcza, że przewracali się jeden na drugiego rozdając pocałunki na swoich rozpalonych ciałach. Za którymś razem obaj znaleźni się już na podłodze robiąc przy tym okropny hałas bo w końcu wszystko co leżało na stoliku, spadło razem z nimi.

-Aaaaaaaa!!!! - krzyknęli obaj widząc rozgniewaną twarz sąsiada mieszkającego tuż pod nimi.
-Kaoru?! - znów krzyknął zdumiony Haru. - Co tutaj robisz ?!
-Przyszedłem z interwencją. - odpowiedział. - Zastanawiam się co jest z wami nie tak. - roześmiał się ciemny wpatrzony w dwa rozwleczone na podłodze ciała chłopaków.
-Niic..my tu tylkoo.. - zaczął rudy.
-Uczyliśmy się leżeć - skończył blondynek uśmiechając się głupawo, pokazując przy tym wszystkie zęby.
-Wiedziałem, że tak będzie jak zamieszkacie razem.
-Ciemny weź nie pierdol. Wiesz, że nigdy bym sie z nim nie przespał. Nie jestem gejem. - stanowczo powiedział Masahito prosząc jednocześnie w myślach żeby jak najszybciej wypiepszał z pokoju. Sąsiad powstrzymując sie od dalszego zadawania pytań, chodź był okropnie ciekawy jeszcze wielu rzeczy, zmierzył wzrokiem parke po czym wrócił do siebie.
Rudy nie myśląc już o niczym dziko rzucił się na blondyna próbując pozbyć się ubrań jak najszybciej i znów wpić się w wari kochanka.