wtorek, 27 marca 2012

Lekko (Maya x Aiji)

Kiedyś, a właściwie nie tak dawno miałem dziewczyne. Uwielbiała ona czytać, pisać i oglądać yaoi. W jej opowiadaniach chodziło głównie o seks. Tylko to w sumie się tam liczyło. Ja we własnych, nie zwracam uwagi na takie rzeczy. Staram się bardziej skierować na uczucia, ponieważ one są dla mnie najważniejsze. To opowiadanie o liderach zespołu LM.C uwielbiam ten zespół i dlatego pewnego pięknego dnia, postanowiłem przepisać swoje wyobrażenia do komputera...
___
Ten dzień zapowiadał się znakomicie. Nie dość, że spadł śnieg tej zimy to w dodatku złote słońce odbijało się o biały puch powodując, że wszystko stawało się jaśniejsze. Błękitne niebo i prawdziwa, cudowna zima. Wszyscy ubrani w kolorowe kurteczki biegali po ulicach miasta robiąc poranne zakupy aby móc później zasiąść z rodziną do wspólnego obiadu.

-Maya ? Śpisz jeszcze ? – wrzasnął Aiji zamykając drzwi. – Już dawno zdążyłem zrobić tyle rzeczy, a ty leniuchujesz.
-Dzień dobry. Co takiego zrobiłeś ? – uśmiechnął się różowowłosy wstając z łóżka razem z kołdrą.
-Posprzątałem tutaj, poszedłem po śniadanko i.. – przerwał nagle.
-Co ?
-Zapomniałem…
-O czym znowu ?
-Nie zabrałem portfela ! – krzyknął przerażony po czym wybiegł z mieszkania jak najprędzej.  Zmieszany Maya zabrał zakupy kolegi i zaniósł je do kuchni.
-Ah ten Aiji jak zwykle zakręcony. – mówił do siebie wstawiając wode na kawe. Rozpakował produkty i zabrał się za robienie śniadania. Pozostawiając wszystko jak leżało, zabrał jedzenie i usiadł przed telewizorem. Wokalista uwielbiał kiedy mógł słuchać własnych utworów w telewizji dlatego zawsze włączał kanał muzyczny i z niecierpliwością czekał. Gdzie ten Aiji – pomyślał wyglądając przez okno. Aiji akurat jakby przez przypadek uciekał przed tłumem fanek. Rozbawiony Maya w samych bokserkach pobiegł mu na pomoc.
-Maya ! Do domu! – ostrzegał ciemnowłosy.
-Ale drzwi są otwarte, pospiesz się ! – odpowiedział.
Gitarzysta czym prędzej wparował na korytarz, a drugi zatrzasnął za nim drzwi. Niedługo potem zakluczyli się w mieszkaniu na cztery spusty.
-Co do cholery ?! – Przecież nigdy tak źle nie było ! – wyraźnie niezadowolony Aiji zamartwiał się tym zdarzeniem. Nie lubił takich momentów i unikał ich na wszelkie różne, możliwe (a czasem i niemożliwe) sposoby.
-Hahaha! – roześmiał się drugi.
-Co Cie tak bawi ?
-Nie wiedziałem, że umiesz tak szybko biegać.
-No.. ja też nie wiedziałem.
Obaj podeszli do okna aby sprawdzić czy fanki odeszły. Cóż więc miałyby robić pod ich blokiem, skoro obaj zwiali ?
-A portfel masz ?
-Mam, mam.
Usiedli wygodnie na kanapie akurat w tym czasie co zaczął się ich nowy numer.
-Zobacz Aiji ! Nasza piosenka ! Ah hah aa hah ! – krzyknął Maya po czym zaczął tańczyć i śpiewać jak na teledysku. - Pamiętam jak go nagrywaliśmy. To był chyba najgorszy dzień jaki mi się przydarzył.
-Dlaczego ?
-Nie pamiętasz ? Nie dowieźli moich ulubionych bułek, a sam wiesz że bez dobrego śniadania nie umiem funkcjonować. Aa..właśnie tam ci coś przygotowałem. Smacznego.
-Dzięki. Maya..
-Hmm ?
-Spoko masz bokserki. – zażartował przyjaciel. Drugi zaś zrobił głupią minę po czym ulotnił się z salonu do garderoby. Włożył pierwsze lepsze ciuchy z brzegu bo w końcu i tak dziś nigdzie nie pójdzie i wrócił dokończyć kawe. Chodziły mu po głowie myśli dotyczące napisania np. jakiejś nowej piosenki, ale to miał być dzień wolny. Nic oprócz muzyki go nie interesowało więc co miałby robić ? Cóż.. chyba będzie nudno.  Nagle rozległ się dzwonek. Maya podszedł do drzwi i zajrzał w dziurkę by dowiedzieć się kto przyszedł. Widok tej osoby spowodował wyraźny wzrost pulsu i ciśnienia, a co najlepsze w jednej chwili cały zbladł i zamarzł.
-Mama ?! A co tutaj robisz ? – spytał drżącym głosem kobietę. Ta zaś spojrzała na niego pogardliwym wzrokiem i pchnęła w niego płaszczem. Bez słowa rozgościła się, a Aiji prawie nie zapakował się w lodówce.
-Dawno nas nie odwiedziłeś synku. – oznajmiła groźnie. Jesteś aż tak zapracowany ? Dlaczego więc zastałam cie w domu ?
-B b bo dzisiaj mam wolne.
-Ciekawe. – mruknęła rozglądając się po mieszkaniu jakby czegoś szukała. Nie miała ona pojęcia, że jej syn jednak nie mieszka sam. Obdarowywała go ogromnym zaufaniem ale on i tak bał się powiedzieć. Gitarzysta musiał więc chować się, by go nie zobaczyła, a co najgorsze żeby nic nie podejrzewała. Mieszkanie było dość duże lecz na szczęście, ogromne szafy Masahito na jego sporą ilość ubrań, okazały się znakomitym miejscem kryjówki. Mizui (bo tak naprawdę ma na imię Aiji) nie miał zamiaru całego dnia spędzić wśród butów, kurtek i spodni różowowłosego przyjaciela. Słuchał uważnie gdzie jest i co mówi starsza kobieta.
-Masahito, zastanawiam się co zaczyna się z tobą dziać, że zaczynasz farbować włosy na różowo. Nie jesteś już tak młody jak kiedyś. Nie myślisz żeby trochę spoważnieć ? Mizui – ciągnęła dalej - Jak go znam jest rozsądniejszy od ciebie.
-Ale to jego pomysł. – bąknął syn prowadząc matke do kuchni. – Co się stało, że dziś mnie odwiedziłaś ? – szczerze wcale go to nie interesowało.. no może troszkę, ale chciał bardziej ciągnąć rozmowę by nie nastała cisza przez którą mogłoby wszystko się wydać. Kobieta uśmiechnęła się do niego po czym wzięła łyk herbaty, którą zrobił jej niedawno. Wyraz jej twarzy jednak szybko zmienił się kiedy tylko usłyszała szelest. Telewizor jednak posłużył wokaliście za wymówkę, skąd biorą się te odgłosy. Panowała dość nietypowa atmosfera. Matka wydawała się być dzisiaj w nienajlepszym humorze, a on błagał żeby już wyszła.
Maya błagam cię wywal ją stąd – tylko te słowa chodziły zduszonemu Aiji’emu po głowie. Najchętniej rozwaliłby tę całą szafę, a matkę przyjaciela wyrzucił przez okno. – Czemu on jej po prostu nie powie ? Nie wierze, że od razu posądziłaby go o homoseksualizm. No nie wierze.. – Biedny jednak nie wyszedłby z szafy bo wie doskonale jak bardzo zależy Mayi na tym by nikt się nie dowiedział. Obaj właściwie uwielbiali tajemnice, w sumie to kto ich nie lubi ?
Starsza pani zaczęła rozglądać się po mieszkaniu syna.
-Mamo ? Szukasz czegoś może ? – spytał troskliwie przysuwając się powoli do szafy, w której siedział Aiji. – Podaj mi jej płaszcz. – szepnął do kolegi.
Ten zaś cicho wręczył mu to czego chciał i przesunął się chowając przy tym i wstrzymując oddech.
-Tutaj jest. Dziękuję. – uśmiechnęła się matka po czym ubrała płaszcz i buty.
-Już idziesz ? Zostań jeszcze. – zaproponował różowy głośno, żartobliwie by kolega usłyszał. Mizui nie wytrzymując już kopnął szafe. Maya w tym czasie roześmiał się głośno. Wiedział, że matka nic nie podejrzewa i z pewnością nie będzie chciała zostać dłużej. Podał więc jej torebkę, otworzył drzwi i odprowadził na dół.
-Nareszcie ! – wrzasnął ciemnowłosy wypychając się z szafy.
-Z czego się cieszysz ? – spytał rozradowany wokalista.
-Kiedy siedziałem w twojej szafie i co prawda z marnym światłem, ale przyglądałem się twoim ubraniom i butom, a wierz mi, że ich zapach był zabójczy całe życie przeleciało mi przed oczami i wiesz co ?
-Co.
-Twoja mama jest dziwna! –wykrzyknął ciemnowłosy.
-Jakbym sam tego nie wiedział !
-Noo taak... Czemu była tak krótko ? – zaciekawił się.
-Wiesz, idąc tu nastawiła się na to, że nie zastanie mnie w domu i nie miała zbyt wiele czasu. Moja mama lubi chodzić po sklepach, a mnie odwiedza tak rzadko, że pewnie nie zobaczymy jej tu przez długi, długi czas. – tłumaczył Maya układając rzeczy w pokoju.
-Zastanawiam się czy nie lepiej byłoby powiedzieć jej prawdę. A co jeśli zaliczymy wpadkę i się wyda ?
-Jaką wpadkę ?! Co masz na myśli ? – Maya natomiast na myśli miał tyko jedną słysząc „wpadka”.
-Że np. znów cie odwiedzi, a drzwi otworze jej ja głuptasie.
-Nie ! Nie chce żeby wiedziała. Gdzie tu zabawa ? Po za tym… no jak to wygląda ?
-Okej. Niech będzie jak chcesz, ale potem nie mów, że nie ostrzegałem.
-Dobrze. Będę płakał. – powiedział ironicznie po czym schował się w swoim pokoju. Rozejrzał się po nim i wskoczył na łóżko. Aiji, Aiji, Aiji – pomyślał.
Mizui tymczasem zajął się ponownym sprzątaniem. Ten to zawsze nabrudzi. – mruczał. – Po co ja tu w ogóle jestem ? – Tak. To było dobre pytanie. Maya bardzo chciał mieć towarzystwo. Dziwne, że gitarzysta zgodził się na to. Może zgodził się bo miał powód?
Szczerze mówiąc Aiji nigdy się nad tym nie zastanawiał, a kiedy Maya zaproponował by zamieszkał z nim ten nie zastanawiał się tylko od razu się zgodził. Tak – kochał go. Kochał go już od dawna licząc na to, że minie ale z biegiem czasu kochał go coraz bardziej. Widując go codziennie, ciągle z nim rozmawiając doszedł do wniosku, że jest dobry. Jest naprawdę dobry, a już na pewno na tyle by spędzić z nim jak to się mówi – resztę życia.

-Dawno nie spędziłem całego dnia w domu. – uśmiechnął się różowy spoglądając na przyjaciela.
-Tak, ja też. Tego chyba było nam trzeba. – odpowiedział. Jego wyraz twarzy był nieco zasmucony. Czuł się szczęśliwy, ale to co w nim siedziało sprawiało, że nie mógł się cieszyć do końca.
-Aiji.
-Hm ?
-Bo wiesz…dziś po wizycie mojej matki i po tym co powiedziałeś chyba faktycznie powinienem jej powiedzieć.
-Nie musisz jeśli nie chcesz.
-Tak, wiem ale ona spytałaby mnie dlaczego, a nie wiem co odpowiedzieć.
Aiji uśmiechnął się lekko z nadzieją.
-Prawdę.
Ich serca zaczęły bić mocniej. Obaj byli zdenerwowani. Krótko mówiąc czuli się niezbyt komfortowo.
-Aiji. – ponownie zaczął różowy. – Przepraszam Cię. – rozpłakał się.
Przyjaciel zamknął oczy i przysunął się.
-Prawda jest taka, że… – zapłakany wokalista przykleił się do czarnowłosego mocząc mu rękaw i trzęsąc się. Ten objął go.
-Maya, daj spokój. Nie musisz płakać.
-Ale ja wszystko zepsułem ! Całą naszą przyjaźń ! To wszystko moja wina ! Nie powinienem prosić Cię o zamieszkanie ze mną. Chciałem tylko… mieć Cię przy sobie.. nic więcej.
-A myślisz dlaczego ja się zgodziłem ? Jeśli byłbyś dla mnie tylko przyjacielem nadal mieszkałbym u siebie. Zależy mi na tobie. Zależy mi jak na nikim innym. Przestań beczeć.
Zmieszany wokalista uciekł do łazienki. Umył sobie twarz i ręce. „To niemożliwe, to nieprawda”
Aiji stał w oknie obserwując światełka i migające reklamy. Lubił ten widok, ale za nim był widok jeszcze piękniejszy – Maya – ten, którego tak bardzo kochał. Zbliżyli się do siebie powoli dotykając lekko swoich ust. Obaj wiedzieli, że w końcu nadszedł ten dzień, w którym zaczną być szczęśliwi.